12 km, trener i jak do tego doszło?
12 km, trener i jak do tego doszło?
Kiedyś przebiegnięcie 2 km było w mojej głowie rzeczą niemożliwą. Chyba, że z czterema przerwami. Później była okazja aby wziąć udział w biegu charytatywnym. Serce mówiło TAK, a rozum CHYBA ZWARIOWAŁAŚ. Serce jednak zwyciężyło!
Przygotowania zaczęły się ponad miesiąc przed zawodami i nie były łatwe. Jakoś udało się jednak pokonać dystans. To był najdłuższy dystans w moim życiu! Cieszyłam się jak dziecko. Na tym jednak poprzestałam. Uważałam, że 5 km to ogromny sukces i nie ma sensu brać się za inne dystanse.
Od tamtego momentu minął prawie rok. Znowu zapisałam się na ten sam bieg 5km. Zaczęłam treningi od 2 km i miałam je kontynuować co drugi dzień, zwiększając dystans o 1 km co tydzień. Tak sobie wszystko przeliczyłam i stwierdziłam, że w tym roku również się uda, a może nawet pójdzie lepiej.
Jednak w pewnym momencie pojawił się TRENER. Zaproponował wspólne bieganie. Serce powiedziało PEWNIE, a rozum W TWOIM ŻÓŁWIM TEMPIE?
Serce zwyciężyło!
Pierwszy wspólny trening i przeskok z 2 km na 4 km. To przecież prawie cała trasa biegu! Do tej pory biegałam sama i nie musiałam z nikim rozmawiać, a teraz jeszcze TRENER zachęcał mnie do rozmowy. Połowę trasy jeszcze coś mówiłam, w drugiej zamilkłam co jakiś czas dodając “mhm”, “tak”, “nie”. Mimo wszystko byłam z siebie zadowolona. Za dwa dni kolejny bieg i trener oświadcza, że dzisiaj biegniemy 8 km. Szok! Jak to? Jak dopiero przebiegłam 4 km! Ale cóż TRENEROWI nie da się odmówić. 🙂 Całą trasę mogłam swobodnie rozmawiać, tak całą! Miałam siłę nawet na kolejne km. Jednak, aby nie przesadzić (choć to może złe słowo :)) zostaliśmy przy 8km. Po biegu usłyszeć od swojego TRENERA “jestem z Ciebie dumny”, to cudowna nagroda, która cały czas brzmi w moich uszach. 🙂
Kolejny trening 8 km i organizm się przyzwyczaja. Próba podjęcia 12 km nieudana, ciało nie było gotowe, a może to jednak głowa? Cały czas dostawałam wskazówki: jak układać stopę, jak biec, aby być szybszą a jednocześnie się tak nie męczyć, jak się nawadniać, jeść, co robić przed wzniesieniami, a co tuż po. Nigdy wcześniej nie słyszałam tak szczegółowych wskazówek i nigdy wcześniej nie doświadczyłam tego, jak wprowadzenie ich w życie poprawia moje samopoczucie, zdrowie i komfort biegania.
Przyszedł dzień 12 km. Byłam wtedy sama. Postanowiłam to zrobić. Nie było łatwo, ale pamiętałam o wszystkich wskazówkach. Nawet jeśli zapomniałam o ułożeniu stopy to w głowie pojawiał się głos TRENERA i stopa wracała na odpowiednie miejsce. To był ogromny wysiłek. Nie wiedziałam czy się uda. Chciałam to zrobić, ale się bałam. Najgorsze były pierwsze 4 km i świadomość, że jeszcze 3 razy muszę je pokonać. Przy 8 km musiałam podjąć wewnętrzną decyzję czy kontynuować, ale nie mogłam się wtedy poddać! Postanowione! Biegnę dalej! Im bliżej końca tym psychika bardziej się niecierpliwiła.
Dobiegłam, szczęśliwa, spełniona i dumna z siebie!
Od razu podzieliłam się tą cudowną wiadomością z TRENEREM. Szybko odpisał z gratulacjami i, że teraz kilka razy z rzędu 12 km. 🙂 Nie zabrakło również komunikatu “nawodnij się i zjedz białko”. Pełnia szczęścia. Potem były już kolejne wspólne 12 km, ale też nie były łatwe, bo TRENER postanowił zwiększyć tak tempo, że byłam bardzo mało rozmownym towarzyszem. Usłyszałam “nie musisz mówić, ja Ci będę opowiadał”. 🙂 Cały czas również przypominał o odpowiednim kładzeniu stopy. Uspokajał, że wejdzie mi to w nawyk. W pewnym momencie powiedział “ja nie muszę patrzeć jak biegniesz, ja słyszę jak stawiasz stopę” i się wydało. 😀
Kocham swoje życie i ludzi jakich spotykam na swojej drodze. TRENER uczy mnie cały czas:
- cierpliwości,
- systematyczności,
- walki do końca,
- zwiększania trudności stopniowo,
- bycia tu i teraz,
- że warto mieć wiedzę, aby zacząć coś dobrze robić,
- że bieganie jest fajne i rozmowy w czasie biegania też,
- tego, że mogę więcej niż mi się wydaje!
Dziękuję TRENERZE za rady, dopasowywanie tempa do mnie choć mógłbyś biec szybciej, za cierpliwość, lekcje i za wszystko co dla mnie robisz!